Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.3,4 203.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Co to biédna! dlaczego biedna!...
— Tak, — wahającym się głosem odparła Rozalia, — marnuje się...
— Dlaczego... — zaczęła stara, ale urwała nagle, i ostry, wyniosły wzrok siwych swych oczu przenikliwie w córkę wlepiła. — Marnuje się! marnuje się! — zamruczała po kilka razy, a patrzała wciąż tak, jak gdyby zbadać i odgadnąć chciała: dlaczego córka jéj wspomniała o marnowaniu się swéj sąsiadki, i co pod wyrazem tym rozumiała, i czy wypadkiem sama o sobie w podobnyż nie myślała sposób. — Marnuje się! — szepnęła raz jeszcze, — wielka rzecz! nie ona jedna... nie jéj nosem panny...
Nie dokończyła znowu. Wysokie, żółte czoło jéj, otoczone pasmami siwych jak srebro włosów, okryło się ciężką chmurą zgryzoty, pomieszanéj z gniewem.
Szarzało już, gdy ozwała się do córki:
— Ciemno już, nie psuj oczu; idź do sionek i samowar nastaw.
— Wody niéma; Marcinowa dziś nie przyszła... chora, czy co? — z trudnością, odrywając się od zajęcia swego, odpowiedziała Rozalia.
— No, to weź dzbanuszek i przynieś ze studni... bo potrzebuję bardzo ciepłéj herbaty wypić... Ciemno teraz... dzbaneczek dobrze schowaj pod chustkę, nikt nie zobaczy.
Żyrewiczowa, wracając do mieszkania swego, znalazła Brygidę, siedzącą na wschodzie, rozdzielającym