Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.3,4 182.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przedstawiała wyraźnie stronę napastniczą; ta, która odpowiadała z głębi sionek, broniła się coraz bardziéj płaczliwym głosem.
— Czy to panna Brygida? — zapytał Stanisław i szeroko otworzył oczy, tak, jakby świadectwu ich wierzyć nie chciał.
Na twarz p. Emmy wystąpił wyraz cierpienia, dosięgającego niemal stopnia męki. Wyglądała znowu o lat dziesięć starzéj, niż przed chwilą.
— Jestem bardzo nieszczęśliwą matką, — szepnęła. — Brynia dobra jest, serce ma najlepsze, ale sam widzisz... do czego to podobne, ażeby tak ubierać się i takie kłótnie zaprowadzać... Jest to natura gruba, pospolita... w ojca wrodziła się, który był dobry, o, bardzo dobry, ale nie miał téj delikatności uczuć... téj poezyi serca, które były zawsze ideałem moim... Cóż robić! stało się! nie mówmy lepiéj o tém...
Przykro wzruszona, pełnym wdzięku krokiem postąpiła ku komodzie, wyjęła z szuflady talerz z ciastkami i cukierkami i postawiła go przed gościem.
— Niech cię chociaż tém przyjmę, mój Stasiu, — rzekła serdecznie.
Stanisław uprzejmie wziął jedno z ciastek; gospodyni, białemi jeszcze ząbkami gryźć zaczęła cukierek, a pragnąc odwrócić uwagę gościa od toczącéj się wciąż na dziedzińcu kłótni, z przykrém roztargnieniem i na chybił trafił zaczęła:
— Rolicki kamienicę buduje...