Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.3,4 149.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

skiem, spotkały się z nieśmiałemi a roziskrzonemi, jak czarne brylanty, oczyma dziecka. Okrągłą twarzyczkę jego oblewały ogniste rumieńce, drobne usta roztwierały się zachwyconym uśmiechem. Schylona nad nim, zapytała:
— Czego chcesz, mały?
Chaimek nieśmiałym, powolnym ruchem, dotknął końcem palca jéj kwiatów. Zaśmiała się srebrzyście i miękko zarazem, dłoń jéj spoczęła już teraz na gęstych jego kędziorach.
— Poproś ładnie — rzekła — a może dam ci kwatek z mego bukietu?
Chaimek stał przed nią nieruchomy i patrzał jéj w oczy zalęknioném trochę i zdziwioném spójrzeniém, zarazem wargi jego drgać zaczynały, jak gdyby wnet miał się rozpłakać. Nie dziw. Języka, którym przemawiała do niego, nie rozumiał, piérwszy raz bodaj dźwięki jego słyszał. Z twarzy jéj i z głosu, z ruchu jéj dłoni, która z miękką pieszczotą przesuwała się po włosach jego, domyślił się, że piękna pani była dla niego łaskawą, ale czego-by chciała od niego, o co go pytała — nie wiedział. Odgadła to właścicielka bukietu.
— On mnie nie rozumié! — zawołała, i w mgnieniu oka biała jéj twarz powlokła się cieniem smutku. Potém łagodnie i żartobliwie trochę rzekła:
— Powiedz mały: daj kwiatek!
Chaimek domyślił się tym razem, że kobieta uczy