Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.3,4 111.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Matulu! dobrodziejko moja! — zawołała do Wierzbowéj, — sprawcie bal... zapalcie spirytusu odrobinę... niech sobie dawne czasy... lepszą dolę przypomnę...
Mętnym swym wzrokiem zaczęła poglądać w kąty izby, i bełgotliwie, piskliwie nucić:

— Oj dolo moja, dolo! gdzież ty się podziała,
Czyś w wodzie utonęła, czy w ogniu zgorzała?

Wierzbowa trzymała na dłoni rzucone jéj miedziaki.
— Co ja z tém zrobię? — pytała, spoglądając po obecnych.
Obecni sięgnęli do kieszeni, i wnet na stół posypały się dziesiątki i złotówki.
W parę minut potém, pośrodku stoła zjawił się kociołek miedziany, z którego buchnęło błękitne płomię. Szukając cukru kędyś za piecem, Wierzbowa zapaliła łuczywo i wetknęła go w szczelinę ściany. Izba zagorzała cała od świateł czerwonych i sinych, w rękach Wierzbowéj dźwięknął pęk blaszanych czarek, rozczochrana dziewczyna, zarzuciwszy ramię na szyję jednego z mężczyzn, pochyliły się ku kotłowi, a kabalarka i mleczarka trzymała za spodnicę i chustkę Elżbietkę, która wyrywała się im, wołając:
— Pójdę! ot, pójdę szukać jéj... Marcysi mojéj... doni mojéj najmilszéj... Czym ja tego spodziewała