Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.3,4 092.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ogrodu, gdzie pomiędzy gęstwiną drzew zaszarzały dwie męzkie postacie.
— Władek! — zawołała i zdyszana stanęła przed towarzyszem dzieciństwa swego, którego od roku blisko nie widziała. Zaledwie poznać go mogła. Urósł, zmężniał i miał na sobie czarne ubranie, które jéj wydało się wytworném. Stanęła przed nim, jak wryta, i patrzała mu w twarz promiennym i zarazem nieśmiałym wzrokiem. On uśmiechnął się téż przyjacielsko i z uradowaniem widoczném.
— Jak się masz, Marcysiu! — rzekł. — Oho! jaka ładna zrobiła się z ciebie dziewczyna!
Zapłoniła się gorącym rumieńcem, od gładkich pasem złotych włosów, aż po skraj grubéj koszuli.
— Władek! — szepnęła z wahaniem, — jaki z ciebie... zrobił się... panicz!
— A widzisz! — rzekł tryumfująco, — kto za szczęściem goni, ten je i dogoni czasem. Nie takim ja jeszcze będę kiedyś paniczem.
Przybliżył się do niéj i z cicha mówić zaczął:
— Ot jakoś dawno już nie widzieliśmy się z sobą, Marcysiu! A śliczna dalibóg z ciebie teraz dziewczyna! No, prawdę mówiąc, dobraś ty była zawsze i milutka! jak będziesz dziś wracać z miasta, zatrzymaj się przy moście. Ja cię tam spotkam i odprowadzę do chaty. Czy dobrze? będziesz czekać na mnie przy moście?