Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.3,4 090.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Dom bogatego ogrodnika, biały i obszerny, stał naprzeciw chaty Wierzbowéj, rozdzielony z nią tylko stokiem góry, kilku przedmiejskiemi domkami i rzeką, ku któréj spuszczał się należący doń rozległy, cienisty ogród.
W ogrodzie tym, śród grusz i jabłoni, okrytych pożółkłém liściem, Marcysia, z kilku dziewczętami różnego wieku, stała na zagonach i z czarnéj, pulchnéj ziemi, wykopywała warzywo. Powietrze było przejrzyste, rzeźwe, osrebrzone nićmi pajęczyny, wieszającemi się po drzewach i krzakach; żelazne rydle wesoło pobrzękiwały, uderzając o kamienie, lub twarde bryły ziemi; dziewczęta pracując, gwarzyły, chichotały i przyśpiewywały. Marcysia, jak wczoraj gałęź powoju, tak dziś w warkoczu miała wielką czerwoną georginią. Wywołane zmęczeniem rumieńce, ożywiły twarz jéj bladawą i przychudłą. Mniéj gadatliwa od towarzyszek, od chwili do chwili nuciła pieśni, któremi matka na całe życie już napełniła jéj pamięć, a błyszczącemi oczyma rozglądała się dokoła, pomiędzy drzewami i ścieżkami ogrodu. Przychodząc, znalazła tu Franka, który od dwóch miesięcy przyjął był u ogrodnika stałą służbę, a dziś powiedział jéj, że wnet — wnet nadbieży do ogrodu Władek, aby pomówić z nim o ważnym jednym interesie.
Nagle przestała nucić i rozglądać się, utkwiła wzrok w ziemi i pilnie kopać zaczęła. Na ścieżce