Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.3,4 084.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sobie, piwka napić się i w bilard szczęścia sprobować...
Kiedy z nocnych wycieczek tych Marcysia wracała do domu, znajdowała drzwi chaty już zamknięte i okna jéj ciemne. Jeżeli zimno było bardzo ostre, stawała pod oknem, pukała ostrożnie w szybę i pokornym głosem błagała Wierzbową, aby wpuściła ją do chaty. Odpowiadało jéj na to wewnątrz gniewne mruczenie i klapanie po podłodze przydeptanych trzewików. Drzwi uchylały się, a na plecy wsuwającéj się przez nie Marcysi spadało kilka uderzeń pięści silnéj jeszcze, choć staréj, wraz z gradem łających wyrazów, półgłosem wymawianych. Wymawiane one były półgłosem dlatego, że w noce podobne, następujące po szumnych, długich, wieczornych biesiadach, izba nie bywała nigdy wypróżnioną całkiem z bawiących się tam przed godziną gości. Dziewczynka, w ciemnościach wyślizgnąwszy się z pod karzącéj ją ręki, przypadała w kąciku jakim do nagiéj podłogi i usypiała tuż obok ludzkiéj twarzy jakiejś, rozpalonéj i w ciężkim oddechu ziejącéj zapachem wódki, wśród chrapań i szamotań, odzywających się na ławach, pod piecem i stołem.
To téż jeśli na dworze mróz nie palił zbyt ostro i wicher nie sypał tumanami śniegu, nie pukała do okna chaty i nie prosiła o pozwolenie wejścia, ale, owinąwszy się jak najszczelniéj dziurawą chuściną swą, siadała jak najbliżéj ściany i, na mokrym śniegu,