Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.3,4 064.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

krzewów, gdzie zbierała w fartuszek dziki agrest i czerwone jagody głogu.
— Hu! hu! — odkrzyknęła.
Władek stanął przed nią ze zczerwienioną, wzburzoną twarzą. Widać było, że sam nie wiedział, czy cieszyć się miał albo smucić, bo w oczach kręciły się mu łzy, ale po ustach wił się uśmiech tryumfujący.
— No! — zawołał, — bywaj zdrowa i... pisz do mnie na Berdyczów, drobnemi literami! Już ja sobie ztąd idę!
— A gdzie? — zapytała ciekawie i trwożnie zarazem.
— Do stryja! Stryj przyszedł po mnie... zabierze mnie do siebie... będę w niedzielę chodził do szkółki i uczył się czytać, a co dzień posługiwał gościom...
I z twarzą rozradowaną już całkiem, powtórzył:
— Bywaj zdrowa!... tyle już mnie zobaczysz, co swoje ucho!...
Z rąk dziewczynki wysunęły się końce fartuszka, agresty i głogi posypały się w trawę, a z oczu jéj szeroko otwartych, od zdumienia zrazu, potém od żalu, płynęły strumienie łez. Potém, gdy chłopiec odwrócił się i chciał odbiedz, chwyciła go obu dłońmi za połę odzieży i krzyknęła:
— Władek!
Stanął i popatrzył na nią.
— Aha! — rzekł, — żal ci się zrobiło! już be-