Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.3,4 058.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przeklętéj wzięła... nie chciałam, namówiliście.... w kompanii wypiłam raz i drugi... u was-że... ot tu na téj ławie... a potém...
— No, no! — przerwała Wierzbowa, — dość już, dość tego proszenia i lamentowania! Jutro zaprowadzę was do tych państwa i zarekomenduję... za dwa dni do mnie dziewczynę przyprowadzicie i wyjedziecie sobie... Już ja taka, jak mnie kto o co prosi, nie mogę wytrzymać i zrobię...
Elżbietka wyszła. Wierzbowa zdejmując z głowy biały czepiec, uśmiechała się długo. Znać było, że czuła się zadowoloną ze zrobienia interesu, wielostronnie może dla niéj korzystnego.
— Upamiętać się, nie upamięta, — szeptała, — jeszczem nigdy nie widziała tego, aby pijaczka taka pić przestała... ale z początku przesyłać pieniądze będzie... potém, dziewczyna podrośnie i na zarobki pójdzie... a potém...
Przestała szeptać, tak, jakby myśli swojéj nawet otaczającym ją brudnym i okopconym ścianom powierzać nie chciała, i zdmuchnęła kaganek.
W dwa dni potém, ścieżką, wspinającą się od przedmieścia po ścianie jaru, szła Elżbietka, prowadząc córkę za rękę. Marcysia, która wiedziała już, że zostanie w chacie Wierzbowéj, idąc, wyskakiwała i oglądała się wciąż za Władkiem, aby się z nim tą nowiną podzielić. Na dachu siedział gołąb’ Kubuś i, wykręcając czupurną główkę na wszystkie strony, gruchał