Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.3,4 051.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

chwili, przewlekając grubą igłę przez drące się pod nią łachmany, zwolna i więcéj do siebie, niż do dziecka, mówić zaczęła:
— Buch w wodę! oho! poczekaj trochę! Jak ci życie zbrzydnie, tak jak mnie zbrzydło, jak jedni ludzie oszukają cię a drudzy oplują, jak ze zgryzoty i wstydu rozpijesz się, a na kark dostaniesz dzieciaka, którego będziesz chciała wykąpać w chmurce złotéj, a wykąpiesz w błocie... wtedy utopisz się, i dobrze zrobisz! Oj, czemu ja topielicą lepiéj nie zostałam? Żebym niemowlęcia nie żałowała... została-bym...
Tu Marcysia drugi jeszcze łokieć na stole oparła i, przestępując z nogi na nogę, głośnym wykrzykiem mowę matki przerwała:
— Powiédzcie bajkę o topielicach!... powiédzcie! — zawołała.
Ręce Elżbietki, trzymające robotę, opadły na jéj kolana. Z roztargnieniem spojrzała na dziecko, wsparła twarz na dłoni, i czarne, smutne oczy swe utkwiwszy w jeden punkt ciemnéj ściany, monotonnym głosem, i kołysząc się z lekka w obie strony, mówić zaczęła:
— Topielice na dnie wody spokojnie sobie leżą, w pachnące ziele owinięte, złotym piaskiem posypane... Pan Bóg przesyła im we dnie promyczki słońca i rybki, które nad nami perełkami srebrnemi pluskają... a w nocy idą one na wierzch wody, księ-