Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.3,4 028.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ot i znowu Elżbietka nasza dogodziła sobie!
— Upiła się! — dodawały inne i, śmiejąc się, wołały:
— Elżbietko! hej, Elżbietko! hulasz dziś sobie po świecie, a gdzie twoja Marcysia?
Czasem kobieta wstrząsnęła żałośnie głową i odpowiadała:
— O Bożeż, mój Boże! gdzie ona? alboż nie wiecie? nieboractwo tuła się po ulicach! Biedna dziecina moja, biedny mój robaczek maleńki...
I zaczynała na głos szlochać.
Nierzadko przecież wzmianka o córce, zamiast rozczulenia, wywoływała w niéj gniew. Wtedy odkrzykiwała sąsiadkom:
— A licho ją wié, tę włóczęgę, gdzie ona włóczy się od rana do nocy! Na sznurku w chacie nie utrzymasz! Oj, żebym ja była dziewczyny téj...
Resztę dopowiadała niezrozumiałém, bełkotliwém mruczeniem i wchodziła do jednego z szynków, które wystawami butelek, błyszczących różnobarwnemi płyny, znaczyły każde załamywanie się podrzędnych ulic miasta.
Stan taki nie był przecież u Elżbietki zwykłym i ciągłym. Miewała ona niekiedy tygodnie i miesiące trzeźwości i pracowitości, podczas których posługiwała osobom, nie dość zamożnym, aby módz utrzymywać stałą służącą. Zamiatała mieszkania, myła podłogi, paliła w piecach, nosiła wodę, czasem nawet