Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.3,4 016.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Prowadzi! prowadzi! prowadzi!
Lubuś wyosobnił się z pomiędzy stada i, uleciawszy niewielką przestrzeń, zawisł w powietrzu. Chwilę tylko pozostał samotny. Od stada odłączył się ku niemu i pożeglował jeden naprzód, potém drugi, trzeci, czwarty gołąb’. Leciały sznurem, a potém okrążały przewodnika po wiele razy i coraz ciaśniejszém kołem. Gdy w ten sposób utworzyła się spora już gromadka, odosobniona od wielkiéj gromady, która teraz cicho, niby w zamieszaniu czy smutku, na dach omszony opadła, Labuś wzbił się wyżéj i szybkim lotem pomknął ku zielonéj ścianie jaru, ukazującéj się w dali z za szarych domowstw. Za nim lecieli uwiedzeni przez niego towarzysze. Było ich sześciu.
— Sześć! sześć! — klaszcząc w dłonie, zawołał chłopak, i z całą szybkością nóg swych zwinnych i nieobutych, puścił się uliczką, skręcił potém na inną, i znowu na inną, dla skrócenia sobie drogi, przeskakiwał płoty, zdawało się, że lotem ptaka chciał-by dosięgnąć zielonéj ściany jaru. Za nim biegła Marcysia, z całéj siły zdyszanéj piersi krzycząc:
— Sześć! sześć! — a potém: — Władek! poczekaj! stój!
Ale Władek nie stawał i nie czekał na nią, a ona, mniejsza i słabsza, zdawała się co chwila upadać ze zmęczenia. Lecz szczęśliwy wynik polowania napełnił ją nieprzytomną prawie radością, która podnosiła ją jakby z nad ziemi.