Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.1,2 638.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

cząłem teraz już lękać się naprawdę ostatecznéj ruiny dla słabéj téj i niezaradnéj istoty. Obowiązkiem moim było obmyślić środki ratunku, to téż wynalazłem ich kilka. Ale bez osobistego porozumienia się z osobą interesowaną działać nie mogłem, dlatego oczekiwałem niecierpliwie dnia, w którym przyjąć mię będzie mogła.
Długo jednak pani Luiza nie przyjmowała nikogo wcale, oprócz księcia Jasia, lekarza i trzech kobiet, które pozorami ubóztwa i bezczelném pochlebstwem zyskały sobie jéj współczucie i łaskę. Kobiety te były teraz w dziwnym a ustawicznym ruchu, który nie mógł nie zwrócić uwagi mojéj. Widywałem je na ulicy, jak schodziły się ze sobą w blizkości mieszkania pani Luizy i szeptały o czémś tajemniczo i długo. Panna Zuzanna wychodziła kilka razy z mieszkania pani Luizy w chwili właśnie, gdy nieprzyjęty od drzwi jéj odchodziłem, i witając mię uniżonemi na pozór dygami, rzucała na mnie z pod żółtéj swéj powieki jadowite, tryumfujące spojrzenia. Pewnego dnia jednak zdziwiony zostałem, widząc panią Mięcicką opuszczającą mieszkanie méj klientki w towarzystwie człowieka, którego unikałem, o ile mogłem, a spotykać przecież często i znać dobrze musiałem, ponieważ był, tak jak i ja, prawnikiem, ale tylko, najgorszą posiadającym opinią, znanym powszechnie obrońcą wszelkich spraw i sprawek brudnych, pogmatwanych, któremi ani ja, ani inni ko-