Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.1,2 583.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

obok mnie drobnemi kroczkami swemi niezmordowanie i, wyprzedzając mię nawet nieco, w twarz mi zaglądała.
— A tak, tak — mówiła daléj, ledwie mogąc od szybkiego biegu i mówienia oddech pochwycić. — Tak, tak! nieboraczka ona, sama jedniutka, jak palec... bez familii, bez opieki, niby ta dziecina biedneńka, na szeroki świat rzucona... nie dziwota, że serduszko odezwało się, i że biedaczka przywiązała się do tego ślicznego książątka, daj jemu Panie Boże, wszystko dobre... Dziecko to po prawdzie w porównaniu z nią... synem jéj może mógł-by być; ale pan dobrodziéj sam pewno wié... serce nie sługa, nie zna, co to pany...
Ostatnie wyrazy stara wymówiła na-wpół z patetycznym akcentem, na-pół z uśmiechem, który, roztwierając żółte jéj wargi, ukazał z-za nich parę czarnych, kołyszących się zębów. Widząc, że nie pozbędę się jéj inaczéj, przywołałem giestem stojącą opodal nieco dorożkę. W téjże saméj prawie chwili szybko mijała nas chodnikiem kobieta, którą téż wspólnie z całém miastem znałem i często widywałem, koleżanka panny Zuzanny, co do głównych usposobień i całego sposobu życia, tém tylko różniąca się od niéj, że, gdy panna Zuzanna wyglądała na malutką kobiecinę, pani Kuniewiczowéj nie podobna było nazwać inaczéj jak damą. Wysoka była i bardzo zgrabna, chód i ruchy miała nadzwyczaj poważne i dy-