Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.1,2 558.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czystéj cerze, zarysowaną była nieprawidłowie i z niedyskretną wielce szczerością wydawała cyfrę trzydziestu kilku przeżytych już wiosen. A przecież, gdy pani Luiza postąpiła ku mnie kilka kroków, gdy z uśmiechem i lekkiém skłonieniem głowy podała mi rękę, a potém tąż ręką ukazując mi fotel, usiadła sama na kanapie; gotów byłbym powiedziéć, że kobieta, która na piérwszy rzut oka wydała mi się zupełnie prawie brzydką, była przeciwnie, jeżeli już nie doskonale, to bardzo pociągająco piękną. Ależ téż suknia, która spływając z niezbyt wysokich i szerokich jéj ramion, opływała ją całą miękkiemi, a jak świat długiemi fałdami, dodawała nizkiéj i krępéj nieco jéj kibici wiele powagi i wysmukłości. Nie umiem doprawdy, w przybliżeniu choćby określić kroju i rodzaju téj sukni. Wiem tylko, że był to axamit, mieniący się, jak skrzydła niektórych gatunków gołębi, zielonemi i szafirowemi barwami. Zresztą ręka pani Luizy, wychylająca się z prawdziwego puchu muślinów i koronek, była jak śnieg prawie białą, uśmiech ust jéj, bladawych i trochę za szerokich, posiadał w sobie nieujęty wyraz dobroci i rzewności, a powłóczyste i łagodne spojrzenie jéj szafirowych, wilgotnych oczu, przypominało wzrok potulnego, lękliwego nieco dziecięcia, lub dziewicy, z rozmarzoném sercem patrzącéj w gwiazdy.
Rozmowa pomiędzy nami zawiązywała się z razu z trudnością, jak zresztą bywa najczęściéj, gdy dwie