Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.1,2 504.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

skaw, że częstuje mię zawsze herbatą, gdy z rana do niego przychodzę...
— No, no! — mrukliwie ozwała się kobieta — już ja tego tylko czekałam, ażebyś ty pana adwokata na kawę zaprosił. Myślałam, że swoim zwyczajem znajdziesz się, jak niedźwiedź jaki...
— Moja siostra — zaledwie dosłyszalnie szepnął Czyński — moja siostra ma charakter trochę prędki... ale to nic dziwnego... gdybyś pan dobrodziéj wiedział wszystko, sambyś przyznał, że to nic dziwnego... kiedyś była bardzo łagodna... ale trudno... ludzie zrobili jéj wiele złego, a i teraz...
Dziesięć minut nie upłynęło, gdy siostra Czyńskiego wyszła z kuchenki, niosąc w zgrubiałych, ciemnych rękach tackę, obdartą i spłowiałą, a na niéj dwie szklanki kawy z mlekiem i pokrajaną bułkę. Kiedy stawiała tackę na stole, podniosła na mnie oczy. Były te oczy ogromne, czarne, głęboko zarysowane pod brwią czarną i gęstą. Zdawała się w nich mieszkać nieustanna gwałtowna burza. W ogólności zresztą, sprzecznie z powierzchownością brata, wyglądającą jak wcielona cisza, powierzchowność siostry miała pozór wcielonéj burzy. Musiała być kiedyś bardzo piękną. Teraz w niezliczonych zmarszczkach, okrywających jéj czoło, w goryczkowym blasku zapadłych oczu, w nieujętéj goryczy, okrążającéj usta, w wyrazie ciągłego rozdrażnienia, malującym się w ruchach jéj i w dźwięku głosu, czytać można