Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.1,2 491.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Poznał! rzeczywiście poznał mię! — zawołała kobiéta, splatając ręce, a zwrócona już do mnie, mówiła daléj. — Pan dobrodziéj bo nie wié o tém, że my z panem Joachimem jesteśmy znajomi od wieków, i gdyby nie pewne okoliczności... no! ale co to już o tém mówić! co było a nie jest, nie pisze się w regestr! tylko, że ja mam takie serce, które gdy raz kogo polubi, to już na zawsze życzliwém mu zostaje, ot, i teraz, jak zobaczyłam pana Joachima, wydało mi się, że jestem sobie jeszcze 18-letnią panienką, i że w różowéj sukience, (jak dziś pamiętam, że miałam na sobie wtedy różową sukienkę), siedzę, przy mojéj nieboszczce mamie, w bawialnym pokoju mojéj nieboszczki stryjenki, a pan Joachim zaprasza mię do tańca...
Myśl o tém, iż niezgrabny i dziko nieśmiały kopista mój, o wycieńczoném ciele i włosach żałobnych, mógł kiedykolwiek zapraszać do tańca młode, różowo ubrane panienki, wydała mi się tak komiczną, że, z mimowolnym uśmiechem i żartobliwém słowem na ustach, zwróciłem się ku miejscu, na którém przed chwilą stał Czyński.
— Gdzież jest pan Joachim? — zawołała pani Róża.
Nie było go już w gabinecie. Przez parę drzwi roztwartych zobaczyłem, jak w przedpokoju, w dziwnie pochylonéj, złamanéj postawie i, ze szczególniejszym u niego, pośpiechem, kładł na ramiona swój