Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.1,2 486.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

za glansowane rękawiczki i cukierki dla panienek; uśmiechnąłem się wewnętrznie.
— Są ludzie, — rzekłem, — którzy potrzebują miéć przed oczyma swemi rzeczy piękne...
— Piękne, — powtórzył kopista mój takim samym tonem namysłu i niezrozumienia, jakim powtarzał przed chwilą wyraz kwiaty, — czy to jest piękne? — dodał, poruszeniem głowy wskazując wazony.
Nie chciałem i nie mogłem wdawać się w rozprawy estetyczne, odrzekłem więc poprostu:
— Czyż nie czujesz pan, że naczynia te białością swą i kształtem przyjemnie bawią oko?
Wpatrzył się we mnie szeroko otwartemi oczyma, w których jednak było tym razem coś więcéj niż uprzednie naiwne zdziwienie. Zdawało mi się, że uczuł się rozgniewanym, czy zasmuconym.
— Nie wiem, — rzekł po chwili, spuszczając głowę i wzruszając lekko ramionami, — nie wiem, czy oczy ludzkie potrzebują bawić się.
Ton mowy jego stał się mrukliwym i jakby niechętnym, gdy dodał:
— Jest wiele ust, które potrzebują jeść, i głów, które potrzebują uczyć się, ale oczy... ja nie wiem... poco oczom zabawa?
Rzekłszy to, powstał i, skłoniwszy się zwykłym sobie niezgrabnym sposobem, cicho wysunął się z pokoju.
Innego dnia spostrzegłem, z jaką uwagą, i zarazem