Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.1,2 470.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nych postaci, każdego westchnienia, szemrzącego w piersi przez los pieszczonéj; a jednak przyznaję się otwarcie, że, zajęty powszedniemi i niepowszedniemi sprawami, przez dobre lat dziesięć uczęszczałem codziennie prawie do głównéj kancelaryi naszego miasta, nie znając z blizka żadnego z przebywających i pracujących w niéj ludzi i nie usiłując zawierać z niemi ściślejszéj znajomości nad tę, która z interesów, bieżących wypływała.
To też i Joachima Czyńskiego nietylko nie znałem, ale ni razu nie zatrzymałem przydłuższego spójrzenia na głowie jego, pochylonéj nad stosem papierów, okrytéj gęstemi, długiemi włosami, śród których kruczéj czarności, srebrzyły się szerokie, śnieżne pasma siwizny. Gęstość, długość włosów tych, jak téż i jaskrawo niemal rzucające się w oczy połączenie w nich kruczéj czarności ze srebrzystą białością, były jedynemi cechami powierzchowności, które głowę tę wyróżniały z pomiędzy mnóztwa głów otaczających. Czoło jego, żółtawo-blade i kilku poprzecznemi zmarszczkami zarysowane, policzki wklęsłe i starannie wygolone, wargi wązkie, zwiędłe, z opadającemi w dół końcami, po raz piérwszy ujrzałem wtedy, gdy, nieśmiałym ruchem podnosząc się z krzesełka, na którém siadywał zwykle, również nieśmiałym, przytłumionym głosem wymówił:
— Jeżeli-by Pan Dobrodziéj życzył sobie... jeżeli-