Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.1,2 410.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

na była z dwóch stron włoskiemi topolami, z których jednak potowa zaledwie pozostawała przy życiu. Inne uschnięte były, lub poprostu zrąbane.
— To dopiéro śmieli i nieuczciwi ludzie, — rzekłem do pocztyliona, — żeby téż tak, tuż pod dworem, rąbać i kraść takie piękne drzewa...
Pocztylion, pochodzący ze stacyi, blizko z Kalinowein sąsiadującéj, uśmiechnął się i zapytał:
— A jakże-to pan myśli? kto zrąbał te drzewa?
— Naturalnie, — odpowiedziałem, — chłopi pewno z poblizkich wsi.
— Otóż-to, że nie! — śmiejąc się głośno, rzekł, — temi drzewami we dworze w piecu palą.
— Czy w Kalinowie lasu niéma?
— Héj! i jaki jeszcze, choć go rąbią na wszystkie strony! ale poco do lasu po drzewo jeździć, kiedy taki piękny opał tuż za bramą rośnie?
Im więcéj zbliżałem się ku dworowi, tém lepiéj spostrzegałem, że nietylko to, co rosło za bramą, ale i sama brama, wspólnie z towarzyszącém jéj ogrodzeniem dziedzińca, używaną być musiała na opał, lub inne doraźne gospodarskie potrzeby. Wytworną stolarską robotą wykonane sztachety podnosiły się do koła podwórza w znacznych od siebie odstępach; inne, wyjęte z podmurowania, całkiem prawie ogołoconego z tynku, pozostawiły po sobie szerokie próźnie, śród których pięły się i sterczały, zeschłe w téj porze, łodygi dzikiego chmielu i bujnéj dziewanny. Pod