Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.1,2 383.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— boć przecie, jeśli dowiedziesz pan, że jestem niewinny, albo żem winny mniéj, niż sądzono, będzie to dla pana tryumf i chluba.
— Będzie to dla mnie uczciwe spełnienie obowiązku — odrzekłem z powagą.
— Więc pan naprawdę bronić mię będziesz przed sądem? — zapytał po chwili.
— Bronić cię będę z najwyższém pragnieniem, aby słowo moje odwróciło od ciebie tę przyszłość, wśród któréj niéma już żadnego ratunku, żadnéj nadziei...
Podniósł nagle spuszczone dotąd powieki i całém ciałem uczynił taki ruch, jakby usłyszał coś zupełnie dla siebie niespodziewanego.
— Żadnego ratunku, żadnéj nadziei! — zawołał z trochą urągliwego niedowierzania. — Czy straszenie więźniów należy także do czynności ich obrońców?... wiem dobrze, iż u nas nie ścinają ludzi i nie wieszają.
— Ale posyłają ich do ciężkich robót — rzekłem. — Czy pan ma wyobrażenie o tym rodzaju kary?
Patrzał na mnie teraz szeroko otwartemi oczyma.
— Mam, mam wyobrażenie o tém — wymówił szeptem prawie — wiem, wiem! w kopalniach, w fabrykach, z młotem albo przy taczkach... długo... długo...