Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.1,2 340.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ubóztwem i przeludnieniem małego zaścianka wytłómaczyć by można było. Gromada w chacie liczna była, a wiadomo powszechnie, że grunta, należące do okolicy Żmindów, szczupłe są i nieżyzne... Coby się jednak ostatecznie stało ze Żmindą, nikt o tém nie wiedział. Tułał się stary przez czas jakiś po dawnéj drodze pocztowéj, przesiadując tu i ówdzie po dni kilka u różnych litościwych ludzi — potém zniknął... powlókł się kędyś w świat...
Niedawnemi czasy przedsięwziąłem był w prawnych interesach daleką podróż w głąb’ kraju. Opuściwszy miasto, w którém mieszkam, jechałem wciąż dawną drogą pocztową, lecz zajechałem daleko, o mil kilkadziesiąt od rodzinnego mego miejsca, aż znalazłem się w głębi gubernii W.
Dzień to był zimowy, mroźny. Kochana, stara droga moja, i w tém miejscu także przybrana w dwa rzędy drzew starych i gęsto sadzonych, śnieżysto-białym, szerokim szlakiem biegła wśród równin, w dal niedościgłą okiem, aż pod sam skraj błękitnego nieba, na którém świeciło pogodnie blade słońce zimowe; drzewa, okryte puchem obfitych szronów, stały po obu jéj stronach, do nieruchomych opon, utkanych z koronek misternych, podobne, a wśród koronek tych iskrzyły się miliardy brylantów i wielkie stada zimowych ptaków z głośném krakaniem opuszczały na nie czarne swe skrzydła, i las jakiś, w półkole okrążający widnokrąg, ciemniał z dala nieruchomy, po-za białemi,