Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.1,2 288.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się na człowieka... kiedy jeszcze przyjeżdża i przeprasza... Serce nie kamień! Pan Bóg niech jego sądzi! Zgrzeszył, to zgrzeszył, ale złym człowiekiem nie jest... Łaski jego zresztą nie potrzebuję żadnéj... będę mu pracował i z ogrodu cacko zrobię... Dobrem za złe...“ I ot, poszedł w służbę...
— A mnie się zdaje, — zawołał Laurenty Snidka, — że pan Przyborski pieniądze u starego przewąchał, i dlatego tak go do siebie wabił... On teraz rzuca się, jak ryba w wodzie... zkąd zarwie grosza to dobrze, byle zarwał...
— A, pan Laurenty zawsze musi miéć złe jakieś podejrzenia! — sarknęła pani Jerzowa, trzymająca widocznie stronę Przyborskiego.
— A jejmość to się chyba w panu Przyborskim kochasz, tak go zawsze bronisz! — zażartował Snidko.
— A pan Laurenty, to mu chyba darować tego nie możesz, że ci Żmindowę, z którą romansować chciałeś, z przed nosa zdmuchnął!
— Wstydź się jejmość! starą kobiétą jesteś, a ujadasz się jeszcze za takiego świszczypałkę dlatego, że pięknym jest mężczyzną!
— A jużci, że piękniejszy od pana Laurentego, to piękniejszy!
— Powiedz mi, panie Snidka, — rzekłem, — czy Żminda naprawdę zebrał sobie jaki fundusik?
— A ma tam trochę grosza, panie dobrodzieju, niewiele... może jakich kilkaset rubli, co je sobie