Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.1,2 283.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

lata. Powiedziałem woźnicy memu, aby stanął przed karczmą i, wysiadłszy z powozu, rozglądałem się dokoła. Osada pocztowa, tak ożywiona niegdyś, ludna i dostatnio wyglądająca, postarzała się, zubożała i umilkła. Niemniéj jednak, zaledwie ukazałem się śród drogi, otoczyła mię wnet gromadka dawnych znajomych. Twarze ludzi tych postarzały, postacie wielu z nich przygarbiły się, ale oczy i serca mieli snadź dobre, bo poznali mię szybko i powitali uprzejmie, z radością prawie. Ze stron wszystkich sypały się powinszowania, życzenia, utyskiwania i przypominania dawnych czasów; gdy ktoś z gromadki wyrzekł:
— Co za szkoda, że Żmindy już niéma! Jakby się on ucieszył, gdyby pana zobaczył!
Spojrzałem na budynek, zawierający dawniéj stacyą pocztową. Krzątali się koło niego robotnicy jacyś z toporami, piłami i taczkami.
— A ot i pocztę rozbierają, — mówił stojący przy mnie Laurenty Snidko, — dziedzic przenieść ją kazał do dworu, bo mu się drugiéj oficyny zapotrzebowało a tu budynek stał pusty, odkąd kędyś tam koleje pobudowali, a tu skasowali pocztę...
— Cóż się stało ze Żmindą? — zapytałem.
— A cóż, spadł nieborak z etatu, miejsce stracił i w świat poszedł.
— Czy dawno?
— Ot dziś dopiéro, godzinę może temu, rzeczy