Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.1,2 282.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

su, interes jakiś, z zawodem mym związek mający, rzucił mię znowu na drogę tę, przedstawiała już ona wtedy widok wielce do dawnego nie podobny. Szeroki szlak jéj, równy zawsze i poważnemi zwroty w przestrzeń sunący, mniéj biały był, niż dawniéj, bo porosły gęstemi pasami trawy, któréj nie niszczyły już liczne przejeżdżające koła. Po obu stronach jéj wznosiły się zawsze dwie wysokie ściany drzew starych, ale z cichym szumem rozłożystych ich gałęzi nie łączyły się już teraz przenikliwe odgłosy dzwonków pocztowych, i wpół wesołemi, wpół melodyjnemi echami nie biegły na równe, szerokie pole. Z rzadka tylko bardzo spotkać tu można było kilka fur jakichś, zbożem lub drzewem naładowanych, i ku miastu ciągnących; dwu-konną biédkę, ze skurczonym i trzęsącym się na niéj żydkiem-faktorem; ubogą bryczulkę jakiego okolicznego szlachetki.
Świeżo pobudowane koleje żelazne wsiąknęły w siebie ruch okolicy, a główna dawniéj arterya komunikacyjna kraju przestała już być nawet od miesięcy kilku drogą pocztową. To téż szeroki ten pas ziemi, trawą porosły, wysokiemi ścianami drzew od reszty świata oddzielony, cichy, milczący, bezludny, wydał mi się trupem drogi téj, która niegdyś, za czasów dzieciństwa mego, biegła w świat, tak wesoła, tłumna, turkocąca i rozdzwoniona.
Nie bez żywego wzruszenia ujrzałem nakoniec miejsce, w którém spłynęły dziecinne i pacholęce me