Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.1,2 163.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ale na ten raz walka krótko już trwała; dobre natchnienie, poczciwe i silne uczucie — zwyciężyły. Szybko wszedł w bramę, i w parę sekund był przed drzwiami pokoju Heleny.
Zapukał lekko do drzwi. — Proszę wejść — odezwał się czysty i srebrny głosik dziewczyny.
Młody człowiek wszedł i znalazł się w zupełnie prawie ciemnym pokoju. Spuszczona sztora nie dopuszczała nawet skąpych światełek z latarni ulicznych. Z razu, nic nie widząc, zatrzymał się przez chwilę u drzwi; potém zobaczył przy oknie postać kobiety.
Helena postąpiła kilka kroków. — Dobry wieczór panu — rzekła, podając mu rękę, jakby z nawyknienia, jakby nic w jéj sercu nie zaszło. Głos jéj nie był wcale zmieniony, ale ręka bardzo zimna.
— Jak tu ciemno, mówiła — jakby dopiéro w téj chwili spostrzegła zmrok — zaraz zapalę lampę.
Leon czekał w milczeniu; Helena, odwrócona od niego, zapalała lampę, a po chwili, już ze światłem w ręku, zwróciła się twarzą ku niemu i postawiła je na stole.
Piękna była wtedy, pięknością wielkiéj — wiecznéj boleści. Twarz miała bardzo bladą i blade, w półrozwarte, usta; na oczach jéj nie było już śladu łez, ale zapadły one, sine koła je otoczyły, i palił się w nich jakiś smutny blask. W bolesném jéj przed chwilą przejściu, kilka drobnych zwojów czarnych włosów osunęło się na jéj czoło, i tak zostały, nieusunięte rę-