Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.1,2 134.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

W ów czwartkowy wieczór, w małym pokoiku na Szkolnéj ulicy, jak zwykle paliła się lampka, jak zwykle było cicho, ale Helena już nie leżała. Siedziała ona na wygodnym, przysłanym jéj przez Natalią, fotelu, głową oparta o miękką poręcz, i po ciemnem jéj ubraniu, jak zwykle, gdy wyjść nie miała, wiły się, długie sploty warkoczy. Twarz miała bardzo bladą, ale razem rozpromienioną jakąś wewnętrzną radością. Naprzeciw niéj siedział Leon, Natalia wyszła na parę godzin za koniecznemi sprawami.
— Podziwiam panią! — mówił Leon, prowadząc daléj rozpoczętą rozmowę; — przetrwać dwa długie lata w ciągłéj samotności, w pracy i smutku!.. jak pani sił nie zabrakło?
Smutnie uśmiechnęła się Helena.
— Gdzie jest konieczność, tam jest i siła na trud fizyczny, — odrzekła, — w trudzie moralnym wspierały mię rady Natalii, która życie całe przebyła w samotności, biédzie i pracy, i wspierała mię pamięć mojéj matki. O! moja matka, panie, to był dobry anioł mojego życia! Ona mię nauczyła pracować, ona stworzyła mi w sercu i myśli świat wewnętrzny, pełen skarbów i pociech, którego nic na ziemi odebrać mi nie może, do którego się uciekałam w najboleśniejszych chwilach goryczy i sieroctwa. Spójrz pan na tę twarz, — dodała wskazując portret pięknéj i poważnéj kobiéty, wiszący nad łóżkiem; — ile razy chwiałam się i upadałam, ile razy wola własna mi