Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.1,2 127.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w cieniu, na czystém lecz ubogiém łóżeczku, leżała Helena. Nie była już bladą, bo twarz jéj pałała gorączką; tylko czoło jéj biało i smutno jakoś jaśniało między gęstemi zwojami czarnych, splątanych włosów. Z ust jéj wychodziły bezładne słowa; była nieprzytomna.
Obok niéj, milcząca, smutna, ale zawsze surowa i poważna, siedziała Natalia.
Leon poszedł do łóżka, wziął rękę choréj i wparzył się w jéj twarz z nieopisanym wyrazem współczucia i sympatyi.
Po kilku chwilach, dwaj doktorowie byli już na ulicy.
— Istotnie, kolego, jak mówiłeś, nic niéma zastraszającego, — rzekł Leon — za kilka dni gorączka całkiem przejdzie. Słuchaj, szanowny kolego, ustąp mi tę pacyentkę; to łatwa kuracya, będę ją sam leczył, trudu mi to nie zrobi, mam chorego obok.
— I owszem, — odpowiedział p. Szlachecki, — lecz i sam zajrzę od czasu do czasu, boć chora zajmuje mię bardzo: byłem w przyjaźni z jéj ojcem, a ją znam od dzieciństwa. Ale codziennie chodzić do niéj, przyznam ci się, że za wysoko na moje stare nogi, i w tych dniach mam mnóztwo pacyentów, więc i czasu mało. Wprawdzie nie zbogacisz się tą praktyką.
— A któż tam-by o tém myślał wobec takiéj biedy! — przerwał Leon. — Zresztą, wiész pan przecie, że