Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.1,2 126.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

To mówiąc, patrzał jakby z prośbą na Leona.
— Służę panu, — odpowiedział Leon — czy zaraz pójdziemy?
— Pójdźmy zaraz, bo choroba czasem nie żartuje i nie czeka.
— A więc idźmy — rzekł Leon.
Byli wtedy na Nowym-Świecie; pan Szlachecki ujął pod ramię młodego kolegę i poszli daléj.
Weszli na Śto-Krzyzką ulicę, przeszli ją i zwrócili się na Szkolną. Rozmowa toczyła się o rzeczach obojętnych, gdy nagle pan Szlachecki zawołał:
A propos! winszuję ci, panie Leonie! żenisz się podobno.
Leon zmarszczył brwi.
— Dziękuję, — odpowiedział, — tak, żenię się.
— Tu jest chora — rzekł stary doktor, pokazując Leonowi wysoki dom. Leon spojrzał, i zobaczył, że to ten sam dom, w którym mieszkała jego blada nieznajoma; mimowoli spojrzał w górę, ku okienku na facyatce, i wszedł z kolegą w bramę.
Po chwili otwierały się przed dwoma doktorami drzwi na 4-tém piętrze, i narzeczony panny Bogackiéj znalazł się w izdebce kobiéty, za którą dwa razy szedł przez miasto — i któréj postać ciągle stawała w jego wyobraźni obok postaci pięknéj panny.
Dzień był mroźny, pogodny i słoneczny; do małego pokoju przez ciemną sztorę, zasłaniającą okno, wdzierał się złotą nitką promień słońca. Po-za nim,