Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.1,2 121.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Myślał o słowach, pana Wiktora, czuł ich słuszność; zląkł się przyszłości, zły był na siebie, na świat, na wszystko, i gniewnie zsunął brwi i schyli wzrok ku ziemi.
— Jaki on zakochany! — mówiła uszczęśliwiona pani Bogacka do swojego brata.
— Don Juan zamienił się w Wertera! — szepnął jeden z młodych ludzi.
— Co to mogą 500,000, — zachychotał drugi.
— I wujaszek hrabia, i ciocia księżna, i kuzynek bogaty jak Rotszyld, — dodał trzeci.
— O czém pan tak myśli? — zabrzmiał obok Leona głosik panny Loli, i zarazem młody człowiek poczuł na ręku dotknięcie jéj miękkiego, ze śnieżnych piórek, wachlarza.
Podniósł na nią zimne, ironiczne, prawie wyzywające spojrzenie; w téj chwili uczuł wstręt do swojéj narzeczonéj.
— Myślałem o tém, — rzekł zwolna, — że nie wszystko złoto, co się świéci; nie każdy błyszczący meteor jest gwiazdą, nie zawsze jest szczęściem to, co się niém wydaje.
Lola nie zrozumiała znaczenia słów; zdziwiło ją tylko spojrzenie i dźwięk mowy narzeczonego, ostry sarkastyczny, a zimny.
— Nie rozumiem pana, — odrzekła, strojąc usta w najpiękniejszy uśmiéch.
— Przebacz pani, że nie będę jéj tłómaczył słów