Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.1,2 116.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jego gorącém, niż bogata i świetna panna salonów, trzymająca bukiet cennych kamelii, owiany chłodem wyziębłéj piersi i konwenansów.
Wieczór ów postanowił młody doktor spędzić w salonie tych, których miał wkrótce nazwać rodzicami. Jak zwykle, tak i tego wieczora, wiele tam znalazł zebranych gości. Lola powitała go z rumieńcem na białéj twarzy, i z kamelją, wyjętą z jego bukietu, w ciemnych włosach. Wszyscy wiedzieli już o zaszłych zaręczynach; młodzi ludzie zazdrościli Leonowi, młode panny zazdrościły Loli. Szczęśliwi! szeptano ogólniej patrząc na piękną parę. I w istocie, wszystkie pozory szczęścia tam były: piękność, młodość, bogactwo, znaczenie, niby miłość.
Ale w twarzy narzeczonego nie znać było szczęścia. Częściéj niż kiedy, sarkatyczny uśmiech osiadał na jego ustach, a zmarszczka, co tak pięknie zdobiła jego miałe i gładkie zresztą czoło, głębszą jakoś była dnia tego... surowszą.
Żenił się on tak, jak się żeni wielu, dlatego, że przecie trzeba było ożenić się kiedykolwiek, dla rozrywki w nudach, dla ułatwienia sobie drogi życia posagiem i stosunkami kobiety.
Żenił się, myśląc, że narzeczona jego, to lalka salonów, piękna ale próżna, nie czując szacunku dla niéj, ani pociągu do niéj.
Żenił się, poziewając...