Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.1,2 104.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nieustannie stawały obok siebie dwie postacie: panny Loli Bogackiéj i nieznajoméj bladéj kobiety. Ironiczny uśmiech przesuwał się ciągle po jego ustach, ale niekiedy i zmarszczka jakby głębokiego zniechęcenia zsuwała mu brwi i rysowała czoło.
— Co za głupstwo! — zawołał nareszcie do siebie, rzucając się na miękką kozetkę — nie myślałem, żebym mógł być takim nierozsądnym marzycielem. I cóż mię ta kobieta obchodzi? Czemu myślę o niéj? Jakaś biedna i kto wié jaka dziewczyna! A tu, dobrze mówią Ksawery i Józef, że szczęście mi do rąk idzie. Lola piękna, bogata i świetnie wychowana; ożenienie się z nią może nadzwyczajnie podnieść moję towarzyską pozycyą i ułatwić mi dalszą karyerę. Jutro oświadczę się; wiem, że będę przyjęty.
To mówiąc, położył się na kozetce i zapalił cygaro, ale tak był zamyślony, że mu zgasło niezadługo.
— Mogłoż-by to być prawdą — szepnął znowu do siebie — to, o czém mówią mi marzyciele, z których zawsze się śmiałem, iż są na ziemi niewidzialne nici, pociągające dwoje ludzi ku sobie tak, że gdy się je zrywa, pęka w piersi z bólem struna żywota?
Byłoż-by to prawdą, że twarz, oblana wyrazem uczucia i myśli, że kilka słów, wyrzeczonych srebrnym dźwiękiem, grających tętnami młodości i ciepła, mogą wzbudzić miłość w sercu, nawet w sercu wyziębłém?
Miłość! ha, ha, ha, to zjawisko fizyologiczne, to fakt czysto naturalny, dwie siły, pociągające się wza-