Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.1,2 099.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ramienia, na którém-by się mogła wesprzéć w wędrówce przez życie i przez miasto — dodała ze smutnym uśmiechem.
— Pani nie masz rodziny? — nieśmiało spytał Leon.
— Matka moja umarła przed dwoma laty. Ojciec daleko ode mnie, rodzeństwa nie mam, jestem sama.
Mówiła to cicho i smutno, a gdy wymawiała ostatni wyraz, głos jéj był jakiś łzawy.
W tej chwili stanęli u bramy wysokiego domu.
Kobieta podała rękę Leonowi i rzekła:
— Raz jeszcze dziękuję panu, bardzo dziękuję!
— Pani tu mieszka? — spytał młody człowiek, dotykając jéj palców i chcąc choćby na chwilę przedłużyć rozmowę.
— Tutaj — odpowiedziała i zniknęła w bramie.
Leon stał pod bramą zamyślony, jakby smutny; zdawało mu się, że w jego piersi odzywa się głos jakiś nowy, a raczéj od dawna znany, ale zapomniany; czuł na ręku dotknięcie palców nieznajoméj, a w uszach mu brzmiał miękkim i łzawym dźwiękiem, wymówiony wyraz: „Jestem sama!”
Spojrzał w górę. Po-nad rzędami ciemnych okien wysokiego domu, w okienku na facyatce, drgnęło światełko i zapłonęło w mroku jak blada gwiazdka. Młody człowiek patrzał na nie przez chwilę i na tle drobnych szyb ujrzał postać i profil kobiety.