Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.1,2 090.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ka na Nowym Świecie, że mu więc zdaleka wracać przyjdzie i, zaśmiawszy się z siebie półgłosem, wrócił.
Wrócił, ale, uszedłszy kilkanaście kroków, obejrzał się. Kobiety, zmęczone snadź nieco, szły trochę wolniéj; zwróciły się na ulicę Jasną i pod światłem latarni mignął blady, o ściągłych rysach i dużych spuszczonych oczach profil nieznajoméj; mignął szybko i dwie kobiece postacie zniknęły za murami domów.
Leon uczuł coś jakby żal, jakby pragnienie dowiedzenia się: kto była nieznajoma kobieta?
Zapragnął przecież czegoś! o dziwo! tak dawno niczego nie pragnął!
Zaśmiał się znowu. Co za niedorzeczność! pomyślał i otuliwszy się futrem, szybko poszedł do domu.
Tego wieczora elegancki jego gabinet wydał mu się sztywniejszym i bardziéj bezdusznym niż zawsze; on sam zaś gniewny był jakiś, jakby smutny, ale nie znudzony.
Nazajutrz, gdy otworzył oczy, zdało się mu, że, za zieloną firanką, zasłaniającą okno, błysnęła blada twarz nieznajoméj, a w myśli pojawiły mu się słowa: „pragnąć szczęścia, snuć myślą wyśnione jego obrazy, któż mi zabroni?” Tego dnia Leon trzy razy ścigał na ulicy czarny kapelusz z popielatém piórkiem i trzy razy się zawiódł. Wieczorem wszedł do