Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.1,2 085.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wiek raduje się, cierpi, walczy, uspakaja się i zda się usypiać, i zda się wszystkie uczucia już odczuł, wszystkie rozkosze zużył, wszystkie burze przetrwał; a jednak — tam gdzieś w głębi — na dnie jego istoty leży jeszcze jedna nieporuszona struna, jest jeszcze coś, co może rozpalić się, jak iskra. Chwilka tylko, a struna jęknie lub zaśpiewa; jeden powiew, a iskra się rozpłomieni. W ostudzonéj błyskotkami i rozkoszami świata piersi Leona był słaby płomyk, pod popiołem płonący; była, niema wprawdzie, ale drgająca słabo, jakby do dźwięku rwąca się, struna.
Skończono grać marzenie Schumana — ucichła muzyka, nastała półgodzinna przerwa. Leon siedział nieruchomie, myślą patrząc w siebie tylko, a nic i nikogo wkoło nie widząc.
Obok niego, tuż obok, ozwał się głos kobiecy:
— O czém tak myślisz, Helenko?
Leon usłyszał te słowa, jak człowiek, który słucha i nie słyszy.
— Takie to było piękne, Natalio! — odpowiedział drugi głos kobiecy, młody, nieco stłumiony, a jednak srebrny.
Ten głos i te słowa Leon usłyszał wyraźnie. Było coś niewypowiedzianie wdzięcznego w tych kilku prostych wyrazach — był w nich dźwięk świeży pełnéj młodego ciepła duszy.
Usłyszał, ale się nie obejrzał — nie spojrzał na kobietę, obok niego mówiącą, a tylko pomyślał: śliczny głosik!