Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z życia realisty 175.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

To powiedziawszy, wziął znowu moję rękę, wstrząsnął nią serdecznie i dodał przyjaźnie, patrząc mi w oczy.
— Wybacz, panie Zygmuncie, że ci tak otwarcie powiedziałem, co myślę, ale inaczéj mówić nie umiem. Wierzę najmocniéj, że ani urodzenie, ani majątek nie stanowią żadnéj różnicy między ludźmi, ale stanowi ją to, co człowiek ma w głowie i w sercu i nieszczęście gotuje sobie każdy, kto dozgonną towarzyszkę swego życia wybiera taką, która tak myśléć, albo tak czuć jak on, nie umié.
— Prawdą jest zupełną wszystko, coś powiedział, panie Mieczysławie — rzekłem po długiém milczeniu, w czasie którego Bóg wié, jakie posępne myśli przechodziły mi przez głowę, — ale czyż nie znasz téj dziwnéj a nieprzepartéj mocy, która porywa nieraz człowieka, w proch zmieniając uprzednie jego uczucia i przekonania? Czyż nie wiész, jaka bywa potęga namiętności, która nurtuje pierś ludzką aż do głębi, wbrew woli i rozwadze, pociąga człowieka na drogi, na jakieby bez niéj nigdy nie wszedł?
Zachmurzyło się czoło pana L., potarł je parę razy dłonią i odrzekł:
— Tak, tak, wiem ci ja o tém wszystkiém i nieraz smutne uniesień takich widziałem przykłady, ale, jeżeli to, coś powiedział, do ciebie ma się stosować, toć życzę z serca, abyś mógł zwyciężyć siebie i nie zgotował sobie złéj doli, bo wart jesteś dobréj.