Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z życia realisty 170.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

których sam w owéj chwili życia tak bardzo byłem daleki, a myśl ta i towarzyszące jéj przykre uczucie, musiały uwydatnić się na mojéj twarzy, bo pan Mieczysław spojrzał na mnie uważnie, pokręcił wąsa i chciał coś powiedziéć, ale zawahał się, odwrócił oczy, spojrzał w swoję fajeczkę, pociągnął z niéj parę razy, kaszlnął i znowu na mnie spojrzał. W końcu, z wrodzoną sobie otwartością, nie mogąc dłużéj ukryć swojéj myśli, uczynił ręką gest energiczny, odstawił fajkę na stronę i, kładnąc rękę swą na mojéj, rzekł:
— Ot! co tu namyślać się długo i obwijać w bawełnę? Wszak wybaczysz, kochany panie Zygmuncie, takiemu jak ja prostakowi, jeżeli zadam ci pytanie, którego-bym może i nie powinien ci zadawać. Ale przylgnąłem do ciebie sercem i oboje z Zońką jesteśmy szczerymi twymi przyjaciółmi; dla tego przykro mi, że cię do jakiegoś czasu widzę zmienionym na twarzy i humorze. Dziś szczególniéj jesteś blady, jak po chorobie i wyraźnie coś ci dolega. Powiedz otwarcie, co ci jest? Może ci czém służyć mogę? Może znajdujesz jaką niedogodność w swojém położeniu u mnie? Może-byś chciał jakiéj odmiany? Wszystko, co mogę, gotów jestem uczynić i serce moje masz dla siebie otwarte, ot tak, jak tę dłoń.
To mówiąc, silnie i ciepło uścisnął moję rękę. Zrazu przykre wrażenie wywarły na mnie te słowa pana Mieczysława, dotknęły one najsłabszéj strony mojéj, zdało mi się, iż niepodobna było, abym mógł powie-