Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z życia realisty 167.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wesoło rzekła pani Zofia, kończąc zawiązywanie serwety na szyi malca i podnosząc na mnie pogodny, serdeczny wzrok.
Zasiadłem z nimi do stołu i, lubo zmęczony moralnie i smutny, usiłowałem dostroić się do ich wesela, aby nie rzucić fałszywéj nuty w tę harmonijną całość rodzinnéj sceny. Ale musiało mi to nie zupełnie się udawać, bo parę razy w czasie śniadania, spotkałem się ze wzrokiem pana Mieczysława, który spoglądał na mnie z lekkiém zdziwieniem i niepokojem. Pani Zofia tyle przy stole miała do czynienia ze swemi dziećmi, że nie wiele mogła na mnie zwracać uwagi. Opowiadała mi jednak o wzroście swoich kwiatów, które pomagałem jéj siać i przesadzać, o jakiéjś choréj kobiecie, za jéj rozkazem przywiezionéj ze wsi do dworu. Pan Mieczysław mówił o gospodarstwie a dzieci szczebiotały na wyścigi, choć im matka mówiła, że przy stole cicho znajdować się trzeba.
Po śniadaniu, pani Zofia wyszła, wywołana do jakiéjś gospodarskiéj sprawy, dzieci rozsypały się po dziedzińcu, biegając i ściskając się wzajem z wesołemi okrzykami, jeden z kozaczków podał panu Mieczysławowi nałożoną fajeczkę, drugi postawił przede mną na srebrnéj tacy cygara i świecę, zapaloną w kosztownym staroświeckim lichtarzu, poczém sprzątnięto ze stołu i zostaliśmy z panem L. sam-na-sam, siedząc naprzeciw siebie przy otwartém oknie.