Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z życia realisty 156.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

światłem latarni i orzuconéj wschodnią draperyą, wszystko to, na tle pół-ciemnego i cichego wieczoru, przemknęło przed nami jak świetne zjawisko i po chwili tylko kagańce błyszczały, niby wielkie w powietrzu posuwające się gwiazdy i słychać było głos stangreta księżnéj, który wołał: „z drogi!” na spotkane zapewne włościańskie wozy, jadące do wsi.
Ulana długo wiodła wzrokiem za powozem i światłem kagańców, potém opuściła twarz na obie dłonie i ciężko westchnęła.
— O czém tak myślisz? Ulano — spytałem.
Podniosła głowę i zobaczyłem dwa strumienie łez, spływające z jéj oczu.
— Co tobie? — zawołałem, ujmując jéj ręce.
— Oj, paniczu! — zawołała — czemu mnie Pan Bóg nie stworzył wielką panią!
— Ulano — odrzekłem — źle jest zazdrościć lepszego losu innym a zresztą, alboż ty myślisz, że wielkie panie także cierpień i smutków nie mają?
— O ja nie zazdroszczę nikomu — zawołała z mocą — i póki was nie znałam, nigdy mi takie zachcenia nie przychodziły do głowy. Ale teraz chciała-bym miéć wszystkie bogactwa, jakie są na ziemi, żeby je wam oddać, paniczu, chciała-bym być królową, żeby na waszę głowę koronę ze złota i dyamentów włożyć! Chciała-bym być wielką panią dla tego, żeby umiéć to, co wy umiecie i być wam równą we wszystkiém.
— Alboż ty nie wiész, Ulano, że, i taka jak te-