Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z życia realisty 146.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Puśćcie mnie, panie! — odpowiedział pełen gniewu i przestrachu głos Ulany.
Poskoczyłem szybko, w mgnieniu oka przebyłem bramę i znalazłem się na dziedzińcu fabryki. Przy bocznéj furtce, około któréj Ulana przechodzić musiała, idąc do swojéj izby, był załom muru, tworzący ciemną nieoświetloną księżycem przestrzeń. Głos pod-dyrektora i Ulany z tego cienia wychodził, ale postaci ich nie widziałem. Szybko postąpiłem w tym kierunku a na odgłos moich kroków, pod-dyrektor ustąpił snać z drogi Ulanie, bo ujrzałem jak postać jéj, wypłynąwszy z cieniu, szybko pomknęła pod oświetloną ścianą i zniknęła za innym murów załomem.
Stanąłem u brzegu ciemnéj przestrzeni i stłumionym ale mocnym głosem zawołałem:
— Panie Grzybowiczu!
— Słucham pana! — ozwał się z cienia pod-dyrektor.
— Co pan tu robisz tak późno? — spytałem najspokojniéj, jak tylko mogłem.
— Używałem wieczornéj przechadzki, a i pan robiłeś to samo. Bardzo się cieszę, że mamy jednostajne gusta i obadwa lubimy wieczorne przechadzki... — Mówiąc to, wysunął się z cienia i księżyc oświetlił brzydką jego twarz, nacechowaną w téj chwili nieopisanym wyrazem złośliwości. Usta złożył do pochlebnego niby uśmiechu a siwe jego oczki wpiły się