strony nie mogłem przenieść myśli, że Ulana pójdzie na jarmark, aby się zabawić, aby może spotkać kogoś, na kogo mniéj obojętnie patrzéć będzie, niż na mnie.
— O, człowieku z nędznego piasku zlepiony! — mówiłem sobie — gdzie twa siła, gdzie ten twój rozum, który ci miał być sterem i hamulcem a nie jest dość mocny, aby ci wzbronić robienia przykrości biednéj dziewczynie!
Z godzinę może borukałem się tak sam z sobą, aż nareszcie, czyniąc wysilenie, zawołałem służącego i powiedziałem mu, aby zszedł na dół do izby robotnic i zawołał do mnie Maryjki i Ulany. Po kilku chwilach obie dziewczyny były w moim pokoju.
— Ulano! — ozwałem się — po co ty chcesz iść na jarmark?
— Potrzebuję, paniczu, kupić sobie świtkę i nowe trzewiki.
— Dobrze — odrzekłem — rozmyśliłem się, że mogę ci dać pozwolenie a tu kto inny cię zastąpi.
To mówiąc, oddałem Ulanie kartkę, w którą przed jéj przyjściem, włożyłem kilkanaście rubli, tak misternie zwinąwszy papierek, aby nie spostrzegła pieniędzy, biorąc je odemnie. Dla wyrobnicy w fabryce Horeckiéj, była to suma ogromna. Maryjka wzięła także swą kartkę i wyszły obie.
Poczułem się znacznie spokojniejszym i bardziéj w zgodzie z samym sobą i już miałem wziąć się do
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z życia realisty 109.jpeg
Ta strona została uwierzytelniona.