najlepiéj, pokrywać moje wyłączne zajmowanie się Ulaną. Ale najmniéj ze wszystkich widziéć, najmniéj ze wszystkich słyszéć, zdawała się ta właśnie, która była celem tych zabiegów moich, powodem faryzeuszowstwa mego względem ludzi i siebie samego. Tak, względem samego siebie, byłem pełnym wybiegów faryzeuszem, dziwaczném psychologiczném zjawiskiem, które jak mogło istniéć, dziś już nie pojmuję. Za każdym razem, gdym miał wchodzić do sali, w któréj pracowała Ulana, przekonywałem sam siebie jak najmocniéj, że nie dla niéj tam idę, kazałem sobie być pewnym, że ani myślę o niéj, że nawet nie wiem z pewnością, czy ona się tam znajduje, dopiéro, gdy wychodziłem z sali robotnic, i gdy wszędzie, gdziem się tylko obrócił, między oczyma memi i tém, co mnie otaczało, zawisła w powietrzu twarz Ulany, przyznawałem się przed sobą, jak malec, na gorącym uczynku złapany, że byłem tam dla niéj.
Nazajutrz rozpoczynało się to samo.
A ona, jakby nie wiedziała wcale o egzystencyi mojéj; marmurowo spokojna, stała, zajęta zawsze pracą swoją, z oczyma wpatrzonemi w maszynę, nie podnosząc spojrzenia, gdy wchodziłem, nie oglądając się, gdym opuszczał salę, zdając się nie słyszéć nawet mego głosu, kiedy, chcąc zwrócić jéj uwagę, rozmawiałem z innymi.
Raz, patrząc na nią z dziwną siłą, zapragnąłem,
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z życia realisty 088.jpeg
Ta strona została uwierzytelniona.