Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z życia realisty 082.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nia i spotykałem niekiedy Ulanę samę jednę na dziedzińcu lub korytarzu i dziwna rzecz! nie śmiałem zbliżyć się do niéj z żadném zuchwałém słowem, usuwałem się jéj z drogi z takiém uszanowaniem, jakby to była kobieta z téj saméj, co i ja, towarzyskiéj sfery. A gdy mijała mnie, szukałem jéj spojrzenia i wymawiałem zaledwie krótkie „dzień dobry“ lub „dobry wieczór“. Ulana przechodziła koło mnie spokojna i obojętna, krótko i z cicha odpowiadała na moje powitanie i nigdy prawie nie patrzyła na mnie; a jeżeli kiedy podniosła spojrzenie, było ono krótkie, przelotne i nie odkryłem w niém nigdy, ani cienia zalotności lub innego wyrazu, jak zwykłe jéj zamyślenie i łagodność.
Codziennie o zmroku, kiedy ukończone były prace fabryczne, siadałem u okna i czekałem śpiewu Ulany. Jeżeli wieczór pogodny był i ciepły, odzywał się on niekiedy z ogrodu i płynął wiosenném powietrzem niesiony, czysty i tęskny. Wychylałem się niekiedy przez okno i, sam niewidziany, widziałem u stóp muru siedzące na ławeczce Maryjkę i Ulanę.
Skrońmi przytulone do siebie, splatały się ramionami, Ulana śpiewała, a w przestankach słyszałem stłumiony szept dziewcząt, którego słowa nie dochodziły do mnie.
Pewnego dnia przyszedłem do sali robotnic i, jak zwykle, stanąłem naprzeciw Ulany. Stała ona przy maszynie na zwykłém swojém miejscu, ze zwykłą obo-