Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z życia realisty 078.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i słaba, jak słomka — ozwała się raz jeszcze Katryna.
Lekki uśmiech okrążył blade usta Ulany.
— Taka już moja natura — rzekła z cicha.
Czułem, że rozmowa moja z Ulaną za długo trwała i mogła zwrócić uwagę obecnych robotnic i oficyalistów. Nie chciałem jednak odejść, bo czekałem, aby spojrzała na mnie. Z całéj osoby, jéj głos i spojrzenie wywierały na mnie wpływ najsilniejszy. Katryna, nie śmiejąc już dłużéj prowadzić ze mną rozmowy, odeszła na swoje miejsce ze zdjętém z deski pasmem wełny, a ja oparłem się o framugę okna i stałem jeszcze chwil kilka obok Ulany. Ale ona zdawała się mnie wcale nie widziéć.
— Ulano! — ozwałem się w końcu z lekką niecierpliwością w głosie.
Zawołana po imieniu, zwróciła głowę i spojrzała na mnie. Wzrok jéj był zawsze równie spokojny, przezroczysty, w głębi źrenic błyszczący.
— Czego chcecie, paniczu? — spytała.
— Jeżeli jesteś chora — rzekłem — możesz iść do swojéj izby i odpocząć dni kilka, albo, jeżeli chcesz, przyślę ci felczera?
— Dziękuję, paniczu — odrzekła, już nie patrząc na mnie; — felczera mi nie trzeba, ani odpoczynku; nie jestem zdrowa, i nie jestem chora, ot tak, jak zawsze! i pracować muszę, bo, gdybym nie pracowała, byłabym światu i ludziom ciężarem.