Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z życia realisty 077.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w celu zdjęcia zawieszonego na desce pasma uprzędzonéj wełny, słyszała snadź ostatnie słowa moje, bo ze śmiałością, zwykłą ukraińskim kobietom, wmieszała się do rozmowy:
— Już to, paniczu — rzekła, przedłużając umyślnie czynność swą około pasma wełny — Ulana, żeby i umierała, to i tak jeszcze poszła-by do roboty.
— Wy, Katryno, pewno nie dziwicie się temu, bo wiecie, że nie ma komu pracować na mnie — spokojnie ozwała się Ulana, nie przerywając swéj pracy, i ciągle patrząc na obracające się koło, ale w głosie jéj czystym i dźwięcznym drgnęła tajona rzewność.
— Czy nie macie rodziców? — spytałem.
Wielomówna Katryna, ciągle zajęta niby swojém pasmem, nie dała jéj czasu do odpowiedzi.
— Oj paniczu! — mówiła, kiwając głową — i ojciec, i matka dzieckiem biedaczkę odumarli! tuła się to biedactwo całe życie po obcych ludziach!
Ulana zdawała się nie słuchać ubolewań towarzyszki, cała zatopiona w swéj pracy.
— I nie masz ani brata, ani siostry? — spytałem.
— Nie mam — odpowiedziała tak samo spokojnie, jak wprzódy, tylko w głosie jéj głębsza jeszcze była rzewność.
— Ale może jesteś bardzo chora, Ulano? — rzekłem patrząc na bladą jéj twarz — lepiéj-byś już przestała dziś pracować.
— Ona, paniczu, zawsze taka biała, jak płótno,