będzie na uczonych kierować. Nie ma co! kiedy już teraz świat taki! nieprawdaż Sońko?
Pani L. kiwnęła głową na znak potwierdzenia.
Późno wieczorem wracałem do fabryki, zamyślony o tém wszystkiém, com widział; zdawało mi się, że sen jakiś przedstawiał mi obraz ze średnich wieków, a jednak obraz ten, lubo nie w zgodzie był z duchem czasu, miał pewien odrębny, poetyczny urok, jak zresztą wszystko, com dotąd widział na Ukrainie.
Mimo zaczynającéj się jesieni, powietrze ciepłe było jeszcze i wonne niedawno zebraném z pól zbożem; oddychałem niém pełną piersią, patrzyłem niekiedy na głęboko szafirowe sklepienie i oglądałem się, aby spojrzéć na zamek, kształtnie rysujący się ze swemi basztami, śród półciemnego tła gwiaździstéj nocy. W dali, w dali, może w owéj wiosce, za pagórkiem leżącéj, konała niedośpiewana jakaś piosnka.
— Gdyby nie fabryka, maszyny i praca nad niemi — myślałem — chyba-bym śród tego wszystkiego został poetą!
Myśl ta wydała się mnie samemu tak zabawną, żem się głośno rozśmiał; odgłos śmiechu tego pobiegł po równinie tak dziwném echem, żem się aż obejrzał. Zdało mi się przez chwilę, że nie ja sam z siebie, ale ktoś ze mnie się zaśmiał.
Gdybym był przesądny, sądził-bym teraz, teraz gdy myślę o tém, co się późniéj działo ze mną, że to duch przyszłości mojéj zajrzał w głąb’ zarozumiałéj
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z życia realisty 047.jpeg
Ta strona została uwierzytelniona.