Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z życia realisty 018.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

muzykę, ale ją umié; a ponieważ w każdéj umysłowości ceniłem wysoko wiedzę i logikę pojęć, uszanowałem w młodszéj siostrze mojéj tę stronę jéj umysłu. Pomyślałem, że rozmowa z nią o sztuce, nie będzie dla mnie próżną stratą czasu, ale korzyścią moralną i przyjemnością z rodzaju takich, jakie lubiłem i ceniłem.
Od owego więc dnia często wdawałem się z Kocią w długie rozprawy o muzyce, w których naturalnie grałem rolę nowicyusza i ucznia. I znowum przejrzał; i ku wielkiemu zawstydzeniu memu zobaczyłem, że pojęcie, jakie przywiązywałem do sztuki, było błędne, że nie jest ona jedną z tych pajęczych nici, których się strzegłem, aby mi nie oplatały mózgu, ale zdrowym, ożywczym promieniem, na którym bezpiecznie i rozkosznie spocząć może myśl człowieka, strudzona mozołem naukowych badań.
Bez wahania się więc i wyrzutów sobie samemu czynionych, wsłuchiwałem się często w piękną muzykę i śpiew domowéj naszéj artystki; raz nawet zdarzyło mi się, obok niéj siedząc, zanucić jednę z piosenek, którą najczęściéj śpiewała.
— Jaki ty masz piękny tenor, Zygmuncie — zawołała Kocia i wnet dodała: — czemu ty się nie uczyłeś śpiewać? — Uśmiechnąłem się.
— Ucz mię! — odrzekłem pół-żartem.
Klasnęła w dłonie z dziecinną radością.
— Od jutra zaczynają się lekcye śpiewu! — za-