Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Widma 130.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

u boku twego, pod rodzinném niebem i w społeczeństwie rodzinném; to powiem ci, że niebo to wisi nad ziemią jak ołowiane wieko trumny, do któréj zstępować ja nie chcę, a społeczeństwo to wydaje mi się orszakiem istot sennych i spłakanych, wśród których nudno mi, smutno.... Gdybym tutaj widziała możność wstąpienia na wyższy szczebel wiedzy, a potém dobroczynnego dla prawdy i ludzkości działania, być może, iż wolałabym pozostać przy tobie i boleścią twoją serca swego nie rozdzierać. Lecz pocóż bawić się w przypuszczenia? Tak nie jest i być nie może; jadę więc w świat szeroki. Tam jestem potrzebna, jak ptak, z braćmi swymi pod niebo lecący.... Dziś, za godzinę, odjeżdżam z Julkiem do stolicy. Czy wrócę tu kiedy....“
Daléj Otocki już nie czytał, litery zmąciły mu się przed oczami, list wypadł z ręki. Jak oszalały, jakby mu krew bijąca do skroni czaszkę rozsadzić miała, ścisnął głowę i krzyknął:
— Boże mój! Ojcowie mói! Synu mój!
Ale, po krótkiéj chwili, zerwał się z siedzenia i trzęsącą się ręką sięgnął po zegarek.
— Biegnę, lecę — szeptał — porwę, odbiorę, wyratuję...
Czy pora jeszcze była biedz i ratować, nie mógł się o tém dowiedziéć, bo wskazówki zegarka wydawały mu się jakiemiś krwawemi palcami, przyciskającemi jakąś wysoką, pełną jęków i westchnień, mogiłę.
— Ołowiane wieko trumny!... orszak sennych i spłakanych!... O nieszczęśliwa! wieko to podnosić.... sennych tych budzić.... spłakanych cieszyć.... małaż to była dla ciebie robota?...
W tém o ucho jego uderzył długi, przenikliwy świst. Wiedział on dobrze, przez lat wiele dowiadywał się co-