Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Widma 125.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wszystko jedno, gdzie żyć i pracować; możebym nawet kiedyś wolał „ojczyste nieba,“ niż inne; bo przecież czują tak wszyscy prawie ludzie, musi być więc w tém jakieś prawo natury... Gdyby tu uczono się i dochodzono prawdy, gdyby tu można było jawnie i głośno walczyć o to, co człowiek ma najdroższego dla siebie, gdyby się tu ludzie spierali i łączyli w koła wielkie, i do postępu, do prawdy i do szczęścia dążyli.... lecz w katakumbie milczącéj i ciemnéj ja nie zostanę i tobie zostać nie dam... Czy słyszysz?
Czy słyszała go? Zapewne. Musiała téż czuć gorące pocałunki, któremi schylony okrywał obie jéj ręce; lecz nie mówiła nic i siedziała nieruchomo, jak posąg, szeroko otwartemi oczyma wpatrując się w lekkie obłoki, które w blaskach księżyca srebrzyły się, jak skrzydła dawnych rycerzy, i z pod złotych rąbków zdawały się pochylać ku ziemi „odważne i smutne oblicza“. Co tam ujrzała w tym podniebieskim orszaku? Może, tym razem, stanął tam znowu przed nią obraz bohatera, dla którego biło kiedyś dziecięce jéj serce; bo tak, jakby tajemniczo i nieśmiało zwierzała się z czémś oblewającemu twarz jéj światłu księżyca, szepnęła:

Jechał Sieniawski odważny i smutny
Na śnieżnym koniu i w błyszczącéj zbroi.

— Co mówisz, droga moja, siostro moja w idei? — zapytał Julek.
Za nic nie wyznała-by przed nim tego, co czuła przed chwilą, i tego, co mimowoli i wiedzy swéj szepnęła. Gdyby to uczyniła, czułaby się w oczach jego, i przed sobą samą także, poniżoną strasznie.