Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Widma 107.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

na męki za coś drogiego i wielkiego, byłoby rozkoszą większą, niż używać bogactw i sławy....
Julek odpowiadał:
— Mówisz tak, bo nie znasz ani bogactwa, ani sławy... ja widziałem je z blizka i wiem, że bez nadziei przynajmniéj ich żyć nie warto.
Wstrząsała przecząco głową. Były to jedyne ich sprzeczki.
Raz patrzał na nią długo rozpłomienionemi oczyma, aż nagle, z gniewnym wybuchem głosu, zapytał:
— Cóż? czy doprawdy zostać myślisz w téj ciemnicy i zgnić w niéj sobie powoli?
Pomimo usiłowań powstrzymania łez, wybuchnęła płaczem.
— E! — zawołał, — nudna jesteś! na nic więcéj zdobyć się nie możesz, tylko na babskie szlochy. Ja łez nie cierpię, bo sprawiają mi przykrość! Czynu trzeba, moja droga, woli, energii, czynu!....
Struchlała, czując, że był z niéj niezadowolonym; otarła szybko oczy, i splatając dłonie, prosić go zaczęła, aby nauczył ją być energiczną i mężną.
— Jedyny sposób, — mówił, — nie dbać o nic.... słyszysz? zupełnie o nic! o zdanie, ani o uczucia niczyje, o formy, ani o zwyczaje; lecz robić tak, aby posiąść jak największą summę zadowolenia...
— A inni? — szepnęła nieśmiało.
— Tym tylko sposobem zrobić można coś i dla innych, to jest: wyzwoliwszy się — wyzwalać.
Były to jednak dotąd abstrakcye tylko i teorye. Nadszedł dzień praktyki i czynu. Oddawna już Julek wracał z miasta do domu rozdrażniony i gniewny. Skarżył się